Miało być tak: pełna kontrola nad prowizjami, ograniczenie źródeł finansowania za ten sam transfer i przejrzyste zasady licencyjne. A jak jest? Jest tak, że mimo obowiązujących od 1 października nowych przepisów, na razie kilka sądów w poszczególnych europejskich krajach nie zgadza się z klauzulami zawartymi w Regulaminie Agentów Piłkarskich FIFA (FFAR). Protestują m.in. Niemcy, Wielka Brytania i Hiszpania, a pozostali czekają. Można rzec, co kraj to obyczaj, a polscy agenci? Oni także mają tu coś do powiedzenia…
FIFA postanowiła uporządkować świat agentów piłkarskich. Stworzyła dokument (FFAR) i opublikowała jego założenia. Te kluczowe dotyczą agentów, którzy rozpoczęli działalność po 2015 roku. Dlaczego ta data jest ważna? – Do 2015 roku każdy, kto chciał być agentem, musiał uzyskać licencję FIFA, na podstawie której działał na rynku. Później FIFA z tego zrezygnowała, najpewniej pod presją ludzi związanych z piłkarzami, ale nie będących agentami – zapewne głównie rodzin młodych zawodników, którzy, krótko mówiąc, wyczuwali duże pieniądze.
Trudno w to uwierzyć, ale osobiście słyszałem historie, w których rodzic przychodził do klubu i nie pytał o rozwój syna, tylko ile za niego dostanie, bo już przeliczał swoją prowizję. To bardzo niebezpieczne. – wskazuje na problem Adam Mandziara, inwestor i biznesman związany od 30 lat ze światem piłki nożnej.
Przeciąganie liny
Być może to samo niebezpieczeństwo dostrzegła FIFA. Zmiany, jakie wprowadza organizacja, dotyczą głównie dwóch obszarów: licencji i wysokości prowizji. Od 1 października 2023 roku każdy, kto chce wykonywać ten zawód, musi zdać egzamin, dokonać odpowiedniej rocznej opłaty i czekać na przyznanie licencji. FIFA uregulowała także kwestie premii dla agentów i wprowadziła pewne limity: np. 5% (kontrakt do 200 tys. USD) lub 3% (kontrakt powyżej 200 tys. USD) w przypadku agenta działającego na rzecz zatrudniającego lub zawodnika.
Jak podkreślają autorzy Regulaminu Agentów Piłkarskich FIFA, w dokumencie chodzi przede wszystkim o przejrzystość, uczciwą reprezentację i etykę postępowania. Wszystkie prowizje mają np. przepływać przez FIFA Clearing House, bank stworzony przez FIFA, co ma dawać wgląd do wszystkich transakcji na rynku agencyjnym.
Na pierwszy rzut oka taki pomysł wydaje się być trafny, bo będzie czarno na białym widać, czy ktoś wpłacił środki z danej transakcji, czy wszystko przebiega legalnie. Z drugiej jednak strony może zapalić się lampka, czy kontrola FIFA nie sięga tu, aby o krok za daleko. O ile jeszcze system licencyjny i uregulowanie stawek brzmią sensownie, to już kontrola nad prowizjami może prowadzić do tego, że Wielki FIFA-Brat poczuje zapędy do kontrolowania poszczególnych biznesów. Zwłaszcza że obecnie i tak już istnieje obowiązek wprowadzania umów transferowych do systemu FIFA TMS, czyli Transfer Matching System. – dodaje Mandziara.
Ale czy zmiany, które wprowadza FIFA, będą respektowane? Adam Mandziara uważa, że niekoniecznie – Już teraz niektóre państwa mocno skrytykowały nowelizację, a teraz dwoją się i troją, by prawnie zablokować przepisy FIFA w swoich krajach, wśród nich m.in. Hiszpania, Wielka Brytania i Niemcy. Głównym wytrychem dla zakwestionowania przepisów FIFA ma być unijne prawo konkurencji. I dlatego m.in. w Niemczech na razie nie ma mowy o stosowaniu się do wszystkich nowych przepisów FIFA.
1 grudnia 2023 świat obiegła podobna informacja płynąca z Wysp Brytyjskich, gdzie i tam powołano się na niezgodność górnego limitu wynagrodzeń z brytyjskim prawem konkurencji. W walkę o taką decyzję prawną były największe cztery brytyjskie agencje piłkarskie: CAA Base, Wasserman, Stellar i ARETÉ. – Te agencje zainwestowały w proces gigantyczne środki finansowe. Bo tu nie wystarczyło być, tylko bojowo nastawionym, ale trzeba było mieć za co walczyć o swoje racje. Trudno jednoznacznie wyczuć, co dla agentów piłkarskich działających na rynku jest większą bolączką. Czy to, że FIFA chce kontrolować ich liczbę za pomocą licencji? A może to, że chce dość konkretnie ograniczać wpływy finansowe do agencji? Czy wreszcie może chodzi jednak o nierówne traktowanie. Bo przecież „starzy” wyjadacze z licencjami sprzed 2015 roku z automatu mogą zostać na rynku, a nowym graczom zabiera się zabawki. No i trzeba sobie jasno powiedzieć, że każdy, kto nie ma dziś licencji FIFA, a działa na rynku, to robi w sposób nielegalny. – podkreśla ekspert rynku piłkarskiego.
Realia naszego rynku
Na rynku europejskim działają najbardziej wpływowi menagerowie. To właśnie Europa wiedzie wciąż prym jeśli chodzi o liczbę wysokość transferów. Dlatego jest prawie pewne, że sprawa regulacji FIFA dla agentów nie zakończy się szybko i będzie podlegać dalszym negocjacjom. To tyczy się także Polski.
U nas powstało właśnie Polskie Stowarzyszenie Licencjonowanych Agentów Piłkarskich. To odpowiedź na nowe czasy i nowe pomysły FIFA oraz PZPN. Moim zdaniem to także ma spowodować, że głos agentów będzie w Polsce lepiej słyszalny. Jak wiadomo grupa zawsze może więcej. Tak jak pojedynczy palec u ręki to sobie co najwyżej pogrozi, a już pięć, zwłaszcza zwiniętych w pięść, może walnąć w stół i wywołać realną zmianę. – wyjaśnia Mandziara.
Stowarzyszenie ma pomagać w reprezentowaniu interesów polskich agentów przed instytucjami krajowymi i światowymi. Wśród założycieli dobrze znane środowisku nazwiska, takie jak: Cezary Kucharski czy Marek Citko. Do Stowarzyszenia dołączyli także przedstawiciele największych w Polsce agencji piłkarskich, a to wszystko rozwijać ma się pod rządami prezesa i wiceprezesów: Marcina Kwietnia, Mateusza Stankiewicza i Jacka Osadnika.
To, na co między innymi zwracają uwagę polscy agenci to koszt uzyskania licencji. Ale zdaniem Adama Mandziary cele takiego stowarzyszenia powinny być ambitniejsze
Moim zdaniem nie ma sensu zaczynać działalności od dyskusji na temat stawek za licencję, kiedy np. w Wielkiej Brytanii agencje przeznaczają setki tysięcy funtów na sprawy w sądach, aby móc walczyć o swoje przed FIFA. Ważne, żeby agenci w Polsce byli postrzegani poważnie. Aby ich wspólne działania miały znaczenie dla PZPN. Stowarzyszenie powinno zrobić wszystko, aby stać się wiarygodnym partnerem dla Polskiego Związku Piłki Nożnej – teraz i w przyszłości — i mieć wpływ na decyzje krajowe, a może i światowe, dotyczące agentów. – mówi ekspert.
Wydaje się, że pod naporem i presją największych agencji piłkarskich, Międzynarodowa Federacja Piłki Nożnej musi ponownie przyjrzeć się swoim działaniom i sprawić by były one równe i transparentne dla całego piłkarskiego świata. Zdaniem Mandziary FIFA powinna znieść progi prowizyjne tak, żeby zachować prawo konkurencji, ale jednocześnie zadbać o jakość i standardy pracy agenta:
Te zmiany, które proponuje FIFA, a za nią PZPN, uderzają w system, do którego przyzwyczaili się już agenci. Nagle dostają obuchem i wymaga się od nich tego, co do tej pory wymagane nie było. To terapia szokowa. Zupełnie niepotrzebna. Można to było przeprowadzić jakoś spokojniej. Bo oczywiście należy dbać o transparentność i podnosić standardy. Nie powinno być tak, że każdy może zostać agentem i bawić się karierami zawodników. Myślę, że mądre oczyszczenie rynku z hochsztaplerów byłoby bardzo pomocne i zbudowałoby wiarygodny wizerunek agenta. 1 stycznia 2024 roku otwiera się okienko transferowe i rozpocznie się walka o duże miliony. Do tego czasu FIFA powinna zawiesić nowe przepisy i dalej pracować nad globalnym kompromisem ze wszystkimi agentami tak, aby te przepisy faktycznie miały sens i były respektowane. A nie, że każdy sobie piłkarską rzepkę skrobie. – podsumowuje Mandziara.