Prawo autorskie w XXI wieku powoduje wiele zamieszania, zwłaszcza w kontekście dóbr cyfrowych. Jak ma się prawo w stosunku do tych kwestii? Autorem komentarza eksperckiego jest Grzegorz Latosek, kancelaria Graś i Wspólnicy.

Produkcja gry komputerowej to niezwykle skomplikowany proces wymagający współpracy wielu ludzi będących specjalistami w swoim rzemiośle. Jednakże produkcja gry komputerowej to dopiero początek. Obowiązujące przepisy prawa mają zastosowanie do wielu aspektów procesu wydawania gier na rynek, a także do samego ich funkcjonowania po wydaniu końcowego produktu, a EULA (End-User License Agreement), czyli umowa licencyjna użytkowania końcowego, jest właśnie jednym z tych dokumentów.
Czym w takim razie jest EULA? End User License Agreement czy też Umowa Licencyjna Użytkownika Końcowego to dokument, który opisuje w jaki sposób osoba nabywająca oprogramowanie może z niego korzystać. Z prawniczego punktu widzenia jest to umowa zawierana między twórcą gry, a graczem.

W umowie EULA znajdują się zapisy:

1. wskazujące wydawcę gry i przysługujących w związku z powyższym prawach autorskich;

2. dotyczące charakteru udzielonej licencji, z wyszczególnieniem, iż gracz ma prawo do korzystania z dzieła wydawcy, nie są natomiast przenoszone autorskie prawa majątkowe do gry;

3. opisujące zakres, w jakim gracz może wpływać na treść gry np. dozwoleniu lub zakazaniu tworzenia fanowskich modów, alternatywnych modeli postaci, korzystaniu z często dołączonego edytora do gry, jak również szeregu zasad, które przy tworzeniu wspomnianych treści obowiązują, zarówno w kwestii ich publikowania jak i ewentualnej monetyzacji (porównać warto, chociażby GTA V, Skyrim czy Dota 2);

4. zakazujące użytkownikowi powielania oprogramowania, wraz z zastrzeżeniem, iż licencja obejmuje wyłącznie własne użytkowanie;

5. przybliżające, w jaki sposób wykorzystywane są gromadzone dane.
Wyżej przytoczone przykłady stanowią najbardziej podstawowe zapisy, które możemy zobaczyć w tego typu dokumentach. Oczywiście, umowy EULA mogą, i najczęściej zawierają bardziej szczegółowe postanowienia dotyczące sfery typowo związanej z grami komputerowymi. Przykładem zastrzeżenia, które twórca gry komputerowej może zawrzeć jest np. wskazanie na ograniczenie streamowania swojej gry, bądź też całkowity jego zakaz.

Firmą, która dość rygorystycznie podchodzi do kwestii streamowania swoich gier, jest Nintendo, które co prawda pozwala na streamowanie rozgrywki, ale wskazuje, że twórca internetowy musi do twórczości opartej na grze Nintendo dołączyć swój wkład własny, czyli tzw. „creative input”, co oznacza, że nie wystarczy samo granie w grę.

Umowa Licencyjna Użytkownika Końcowego opisuje również politykę prywatności, gdzie twórca gry wskazuje jakie dane będą zbierane i jak, jeśli w ogóle, będą wykorzystywane. Najczęściej dane zbierane przez twórców dotyczą wykorzystywanego przez gracza sprzętu oraz jego wydajności przy obsługiwaniu danej produkcji i służą do opracowania przyszłych aktualizacjach oprogramowania. W przypadku gier komputerowych jest to bardzo częsta praktyka, ponieważ gracze siłą rzeczy są najlepszymi testerami naszego produktu, stąd też ważne jest jego szczelne obwarowanie regulacjami prawnymi.

Grzegorz Latosek, kancelaria Graś i Wspólnicy

Kwestią, którą warto moim zdaniem poruszyć, jest zastrzeżenie sobie jako twórca możliwości zmiany umowy EULA. Oczywiście, niepraktycznym byłoby zawieranie aneksów do umowy z każdym użytkownikiem naszego programu, toteż twórcy decydują się często na wyświetlenie komunikatu w grze, bądź też zamieszczenie takiej zmiany na stronie internetowej odnoszącej się do konkretnej gry komputerowej. Możecie Państwo teraz zapytać, a co z sytuacją, w której nie zgadzamy się ze zmianami naniesionymi do EULA? Możemy się nie zgodzić z naniesionymi zmianami, natomiast jest to równoznaczne z koniecznością zaprzestania korzystania z danego oprogramowania.

Podsumowując, przygotowanie EULA warto zlecić specjalistom, jednakże umowa będzie dobra dopiero wtedy, gdy zostanie „uszyta na miarę” poprzez jednoczesne dostosowanie jej do potrzeb konkretnego twórcy gry komputerowej.

Memy a prawo

Nie ma chyba potrzeby tłumaczyć nikomu, czym są memy. Problem może natomiast pojawić się wtedy, gdy spróbujemy dokonać ich prawnej klasyfikacji. W tym temacie wypowiedziała się niedawno Kenya Copyright Board (dalej: KCB), tj. kenijska organizacja rządowa odpowiedzialna za sprawy związane z prawami autorskimi, która w swoim wpisie na Twitterze niejako uświadomiła opinię publiczną w temacie ochrony prawno-autorskiej memów.

W jaki sposób Kenijska Rada ds. Praw Autorskich zdefiniowała „mem”? Mem zgodnie z linią KCB jest obrazem, wideo lub tekstem, który wykorzystujemy w mediach społecznościowych, z założenia w celach humorystycznych, ilustrującym jednocześnie pewien tok myślenia/zdanie na dany temat. Rozkładając mem na czynniki pierwsze, dochodzimy do wniosku, że jest on tworzony z np. obrazów, które są objęte ochroną prawno-autorską, a co za tym idzie, jak słusznie podnosi KCB, tylko posiadacz praw autorskich do konkretnego utworu, na który bazuje mem, ma prawo do tworzenia dzieł zależnych z użyciem tego utworu. Ewentualnie może to być również osoba, której autor udzielił licencji na korzystanie z konkretnego utworu w dany sposób.

Nawiązując do powyższego, KCB stwierdziła, że tworzenie memów bez upoważnienia, bądź licencji podmiotu, który posiada pełnię praw autorskich do utworu będącego podstawą mema, który wypełnia definicję utworu źródłowego, stanowi naruszenie, chociażby prawa do powielania utworu. Oczywiście, memy są ogólnie przyjętą i tolerowaną praktyką przyjętą przez media społecznościowe jako sposób wyrażania opinii na dany temat, często w formie mniej inwazyjnej, niż zwykłe potyczki słowne. Nowopowstała praktyka nie ozacza jednak, iż memy czy ich twórcy występują ponad prawem, co implikuje konieczność wcześniejszego uzyskania licencji czy też upoważnienia twórcy utworu źródłowego.

Czy powyższe oznacza, że nie możemy tworzyć bądź używać memów? Oczywiście, że nie, przynajmniej dopóki wykorzystujemy utwór źródłowy do stworzenia mema w celach wyłącznie niezarobkowych. Problem może pojawić się dopiero wtedy, gdy użyjemy czyjegoś utworu w celach komercyjnych, wtedy sam twórca może zainteresować się pobieranymi przez nas korzyściami wynikającymi de facto z pracy, wykonanej wcześniej przy tworzeniu danego utworu, np. graficznego.

We współczesnym świecie pojawia się coraz więcej tzw. „cichych przyzwoleń” na bezprawne praktyki, a tego typu wpisy, chociażby w mediach społecznościowych, pozwalają rzucić światło na to, że należy postępować zgodnie z prawem. Należy pamiętać, że nawet za memem stoi, nierzadko duży, wkład własny innej osoby.

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments