Piotr Ferszka, prezes SAP Polska w rozmowie z dziennikarzami podczas SAP NOW 2023 w Sopocie.
Jak wygląda chęć polskich firm do inwestycji w technologie?
Dane zebrane w raporcie SAP „Biznes napędzany cyfrowo. Rozwój w obliczu Przemysłu 5.0”, który miał premierę podczas konferencji SAP NOW 2023, rzucają m.in. światło na obawy i nadzieje polskich menedżerów związane z rozwojem technologicznym. Wynika z niego m.in., że zwiększają się nakłady inwestycyjne w technologie, jednak polskie firmy wciąż pozostają niewystarczająco przygotowane na zakłócenia.
Jednocześnie coraz bardziej dostrzegają strategiczną rolę sztucznej inteligencji i ESG, ale nadal mają sporo obaw i luk w wiedzy w tym obszarze. Badanie zdecydowanie pokazuje też, że aby transformacja cyfrowa była udana, powinna być nastawiona na długofalowe cele, a w jej centrum musi znajdować się człowiek.
Polska stoi średnim biznesem, który ma szansę wykorzystać rozwój technologii do dalszego rozwoju. Jak Pan widzi podejście polskich menedżerów do zaawansowanych rozwiązań?
Decyzja o wdrożeniu zaawansowanych rozwiązań wiąże się z dużą inwestycją, która będzie się zwracać sukcesywnie latami. Rozpoczęcie cyfrowego planowania łańcucha dostaw, produkcji, popytu czy zarządzania relacjami z klientami, to kwestia uruchomienia rozbudowanego projektu transformacyjnego.
Do pewnego momentu, zwykły arkusz kalkulacyjny jest w stanie dostarczać wartość organizacji. Natomiast w chwili, kiedy obroty przedsiębiorstwa osiągają pewien pułap, a firma wchodzi w kolejne obszary biznesowe, czy angażuje się na rynkach zagranicznych, dotychczasowe rozwiązania przestają być efektywne.
Wśród firm, które decydują się na wyjście ze starszych systemów, dostrzegamy np. wiele organizacji rodzinnych, które wyrosły od dość niewielkich biznesów. Obecnie mają już na tyle dużą skalę, że potrzebują bardziej zaawansowanych rozwiązań i są w stanie się na nie zdecydować.
ZOBACZ RÓWNIEŻ:
SAP stawia sobie niezmiennie wysokie cele w Polsce
Jak wygląda podejście SAP do zróżnicowanego grona firm w Polsce?
Pierwszy segment naszych klientów to firmy notujące mniej więcej od 5 do 40 milionów euro obrotu i 50 pracowników. Według klasyfikacji GUS wciąż są to firmy małe. Dla przedsiębiorstw o tej skali mamy rozwiązania oparte o SAP Business One.
Drugi segment to organizacje notujące od ok. 40 do 400 milionów euro obrotów i liczące od 50 do 250 pracowników. Kryterium obrotu nie jest oczywiście sztywne, wiele zależy również od kompleksowości biznesu. Czasami firma, która notuje 30 milionów euro obrotu, może charakteryzować się bardziej skomplikowaną specyfiką biznesu i bardziej zaawansowanymi procesami, niż firma handlowa z 200 milionami obrotów. Temu segmentowi w szczególności przeznaczamy nasze rozwiązania związane z public cloud. To zwinne, szybko adaptowane i wdrażane w organizacji rozwiązania, które adresują większość potrzeb klientów tej skali, zarówno firm usługowych, jak i produkcyjnych.
Segment ostatni to organizacje z obrotami od 400 milionów euro i powyżej 250 pracowników. Dla nich mamy cały pakiet rozwiązań chmurowych. Niektóre z takich organizacji sięgają po naszą ofertę public cloud, aby obsłużyć procesy biznesowe i ta unifikacja jest dla nich wartością. Inne preferują rozwiązania dedykowane, oparte na private cloud czy customer data center, a więc na ich potrzeby stawiamy prywatną chmurę.
Jakie obecnie obserwuje Pan nastawienie do chmury?
Oferujemy rozwiązania chmurowe od około 10 lat, ale w ostatnich dwóch latach zdecydowanie zaobserwowaliśmy zmianę myślenia na rynku. Jest ona widoczna w tej chwili zarówno w projektach, jak i w prospektach. Myślenie się zmieniło, a stereotypy związane z chmurą są obalane. Pomagają nam bardzo nasi partnerzy tacy jak AWS, Microsoft, Google, którzy włożyli dużo wysiłku, wiedzy i środków w edukację na temat bezpieczeństwa rozwiązań chmurowych.
Niedawno mieliśmy przykładowo spotkanie z zarządem jednej z dużych firm, z którym dyskutowaliśmy na temat programu transformacyjnego. To naprawdę duża firma produkcyjna, która wykorzystuje w tej chwili w pewnym zakresie rozwiązania SAP. Gdy pojawił się temat chmury, klient od razu przyznał, że ma świadomość, iż powinien skorzystać z rozwiązań chmurowych, bo swoimi zasobami IT nie uda mu się osiągnąć poziomu bezpieczeństwa żadnego z wielkich graczy. To doskonały przykład tego, że myślenie się zmienia, a nieuzasadnione lęki dotyczące bezpieczeństwa rozwiązań chmurowych znikają.
Jak adresujecie lokalizację chmury?
Do tej pory nasi klienci mogli korzystać z data center naszych partnerów, które są ulokowane w Unii Europejskiej. Jednak część klientów (chociażby szeroko rozumiany sektor publiczny) od jakiegoś czasu zgłaszała potrzebę, aby dane ulokowane były w Polsce. Ponad rok temu został uruchomiony Google Cloud Region w Warszawie, w czerwcu tego roku Microsoft ogłosił powstanie Polskiej Doliny Cyfrowej. Dlatego już wkrótce zintegrowany system zarządzania przedsiębiorstwem w modelu chmurowym RISE with SAP będzie mógł zostać wdrożony z wykorzystaniem serwerów Microsoft Azure ulokowanych w Polsce. Innymi słowy, będziemy świadczyć tę usługę tak, jak świadczyliśmy do tej pory, z tą różnicą, że lokalizacja danych będzie w Polsce.
Przechodzimy w tej chwili z Microsoft dość sformalizowaną ścieżkę. Wcześniej z Google przeszliśmy podobną drogę. To jest jasno określony i złożony proces certyfikacji na potrzeby klientów SAP – trwa zwykle kilka miesięcy. Hiperscaler musi mieć odpowiednią infrastrukturę dostępną dla klientów. My musimy nanieść na to swoje wymagania, związane z dostępnością. To ważne, bo bierzemy na siebie kontraktową odpowiedzialność za dostępność całego systemu, nie tylko pod względem infrastruktury, ale i oprogramowania. Stąd też bardzo restrykcyjnie podchodzimy do takich kwestii, jak dostępność czy opóźnienia.
Mierzymy i sprawdzamy te parametry, bo podpisując kontrakt z gwarantowaną na poziomie 99,7% dostępnością, bierzemy na siebie dużą odpowiedzialność. Przypominam, że dostępność dotyczy systemu SAP, co oznacza, że zawiera to zarówno infrastrukturę, bazy danych, jak i aplikacje. Każdy z tych elementów musi być zatem szczegółowo zweryfikowany. W Google proces ten zajął nam około czterech miesięcy, nim mieliśmy certyfikowaną lokalizację w Polsce. Z Microsoft jesteśmy na końcu tego procesu.
W rezultacie nasi klienci będą mieli do wyboru dwie różne technologie, w zależności od tego na kogo chcą postawić w ramach swojej transformacji cyfrowej.
Kolejna kwestia, którą polski biznes z ambicjami do ekspansji na rynki unijne musi brać pod uwagę to ESG.
Tym, co wyróżnia podejście SAP do tych kwestii, jest fakt, że nie traktujemy ESG jako kolorowego raportu, który należy wydać co roku, by pokazać, że firma prowadzi raportowanie ESG. Jest to oczywiście wymagane prawnie i każda firma powyżej określonych obrotów jest zobligowana do tego, żeby taki raport publikować. Nie chcemy się ścigać z tymi, którzy przygotowują efektowne raporty ESG. Wartość, którą wnosimy, jest inna – dostępność, audytowalność, transparentność i wiarygodność danych.
Zwracamy uwagę, że europejskie regulacje sięgają o wiele dalej niż samo okresowe, statystyczne, uśrednione raportowanie.
Chodzi nie tylko o dane na poziomie okresowego raportu na temat emisji CO2 i jej redukcji, ale o raportowanie znacznie bardziej szczegółowe, na poziomie grupy komponentów albo wręcz komponentu. Przykładowo: klient, zgłaszając się do swojego dostawcy i zamawiając 1000 silników, powinien wiedzieć, jaka jest emisja dwutlenku węgla związana z wyprodukowaniem, eksploatacją i następnie utylizacją dokładnie tej partii silników. Jest to elementem koniecznym, by wykazać audytorom, że rzeczywiście, podobnie jak kwartalnie raportujemy wyniki finansowe, raportujemy także wyniki emisji CO2.
Aby odpowiedzieć kontrahentowi, że określona partia silników wiąże się z bardzo precyzyjnym, konkretnym śladem węglowym, konieczne jest mierzenie na bazie pojedynczych produktów i usług. To zasadnicza różnica.
Istotną częścią polskiej gospodarki jest eksport. W związku z tym, kontrahentami polskich przedsiębiorstw często są duże koncerny na przykład z sektora chemii czy motoryzacji. W Polsce produkowanych jest na ich potrzeby wiele półproduktów, komponentów i podzespołów, dlatego należy brać pod uwagę także europejskie, w szczególności niemieckie, regulacje w zakresie ESG, które już od ponad dwóch lat są zdecydowanie dalej posunięte. To system naczyń połączonych.
W efekcie, w zapytaniach ofertowych, jakie trafiają do polskich przedsiębiorstw, jednym z ocenianych parametrów coraz częściej okazuje się emisja dwutlenku węgla na poziomie danego komponentu. Zatem oprócz tego, że trzeba się wykazać ceną, należy także transparentnie i szczegółowo komunikować emisję dwutlenku węgla. Te kryteria coraz częściej będą decydować o rozstrzygnięciach kontraktów u liczących się producentów. Żeby dostarczyć tak specyficzną, szczegółową wiedzę, potrzebne są narzędzia, które są w stanie na poziomie grupy komponentów mierzyć i przechowywać dane na temat emisyjności.
W tej kwestii jesteśmy zdecydowanymi liderami. Myślę, że jeszcze długo nie będziemy mieli sobie równych. Interesuję się tematyką związaną ze zrównoważonym rozwojem od wielu lat i uważam, że to jest słuszne podejście, odpowiadające na potrzeby rynku. Dzięki niemu realnie wpłyniemy na ograniczenie emisji dwutlenku węgla.
Przejdźmy do rewolucji przemysłowej 5.0. Jak Pan ten termin wytłumaczy menedżerom?
Przemysł 3.0 i 4.0 oznaczały porozumiewanie się ludzi z komputerami i maszynami językiem komputerowym, maszynowym. Do tego potrzebna była wiedza z zakresu programowania. Co przynosi AI? Oprócz tego, że powstają kolejne algorytmy, powstaje także interfejs wymiany informacji i porozumiewania się z komputerem językiem ludzkim. Pokazał to ChatGPT. Według mnie jest to bardziej przełomowa zmiana niż jakiekolwiek zaawansowane algorytmy AI. Telefon czy prasa otworzyły masowy dostęp do informacji. Internet, e-mail czy komunikatory jeszcze bardziej usprawniły komunikację i dostęp do wiedzy. Komunikacja ze sztuczną inteligencją językiem ludzkim otwiera nam kolejne drzwi.
Industry 5.0 i AI są teraz sprowadzane do automatów i machine learning, które automatyzują procesy związane z produkcją, przetwarzaniem faktur, obsługą powtarzalnych rzeczy. To jednak spore uproszczenie. Bardzo ważne jest to, że te trendy zbliżają technologię do człowieka. Będziemy w stanie porozumiewać się z maszyną naszym językiem, co stanowi ogromny przełom. Przemysł 5.0 oznacza zatem w dużym skrócie przemysł 4.0 uzupełniony o komunikację na poziomie ludzkim z maszyną oraz decyzyjność oddaną maszynie w określonych miejscach, czy na określonych etapach procesów.
Tym, na co musimy zwrócić uwagę – dlatego dużo mówimy o etyce – jest konieczność kontrolowania owej decyzyjności. Oczywiście w przestrzeni medialnej pojawiają się także dość demoniczne wizje na temat AI. Jednak, jeśli będziemy odpowiednio nadzorować sztuczną inteligencję i ostateczną kontrolę pozostawimy ludziom, ta technologia może bardzo dobrze służyć człowiekowi.
A jakiś przykład?
W SAP S4/HANA machine learning funkcjonuje już od dobrych kilku lat. Doskonale radzi sobie na przykład w obszarze finansów. Od kilku lat nasi klienci, którzy korzystają z modułów finansowych, mają między innymi możliwość akceptowania faktur w sposób automatyczny. Faktury, które przychodzą do firmy, są automatycznie porównywane z zamówieniami, następuje weryfikacja zgodności tych dokumentów ze sobą. Sprawdzana jest też umowa, która znajduje się w systemie.
W rezultacie do osoby odpowiedzialnej za księgowanie trafia zweryfikowana informacja, gotowa do zatwierdzenia. Bez tych narzędzi człowiek musiałby ręcznie sprawdzić fakturę, zweryfikować dostawcę, umowę i zgodność ze stanem na magazynie lub wykonać wiele innych czynności kontrolnych. Aktualnie sprowadza się to do akceptacji wyników tego typu analiz. W tym kierunku idą uproszczenia kolejnych, firmowych procesów.
Obecnie do naszych narzędzi dodajemy możliwości porozumiewania się za pomocą ludzkiego języka, a na pytania, czy zadania, nasz asystent AI – Joule – przygotowuje analizy wraz z wnioskami z nich płynącymi.
A druga strona medalu, jeśli chodzi o AI?
Wiemy już, że AI potrafi halucynować. Jeżeli nie ma pełnych informacji albo pracuje na sprzecznych danych, jest w stanie konfabulować i fabrykować nieprawdziwe odpowiedzi. Jest to więc element związany z niepewnością. W zastosowaniach, w jakich jako SAP sięgamy po AI, zagrożenie halucynacją ograniczone jest do minimum. Narzędzia wspierające zarządzanie przedsiębiorstwem opieramy bowiem o audytowane, mierzalne dane, które nie dają przestrzeni na błędy.
W zasadach etyki, które wprowadziliśmy 2,5 roku temu, uwzględniliśmy m.in. masowe szkolenie, związane z etyką standardów biznesowych, zarówno dotyczące tworzenia algorytmów AI, wykorzystywania ich, jak i tego, komu chcemy te rozwiązania AI udostępniać, a komu nie. Jednym z istotniejszych założeń tych szkoleń i tego, na czym się opieramy, jeśli chodzi o AI od strony etycznej, jest to, że w każdym momencie, w finalnej decyzji bierze udział człowiek. To znaczy, że narzędzie wykorzystujące AI nie może podawać swoich cząstkowych danych kolejnej sztucznej inteligencji, aby ta podjęła kolejną decyzję.
Czy w praktyce człowiek będzie to sprawdzał?
Na pewno pojawiają się pytania o taką weryfikację i jej poziom szczegółowości. Czy dyrektorzy finansowi, w dużym przedsiębiorstwie sprawdzają wszystkie dane, czy weryfikują jedynie ekstrakt i efekty księgowań i operacji finansowych? Prawda jest taka, że skupiają się na efektach.
Jeżeli człowiek akceptuje to, że technologia pomaga mu w podejmowaniu decyzji albo w automatyzowaniu procesów, powinien też zaakceptować, że interesuje się szczegółami jedynie do pewnego poziomu, a skupia się na weryfikacji efektów. To immanentna cecha wprowadzania kolejnych innowacji. Tak jak zakłada się, że w General Ledger wyniki księgowania są dobre, a CFO sprawdza jedynie najważniejsze elementy i finalny bilans.
Czy polskie firmy są już gotowe do inwestycji w nowoczesne technologie?
Sporo mówi wskaźnik konkurencyjności gospodarki CDI, który pokazuje, że polskie firmy są mało konkurencyjne, na przykład jeśli chodzi o zaawansowanie biznesu. Krótko mówiąc, lepiej im wychodzi produkowanie i dostarczanie prostych rzeczy, niż wymyślanie samemu nowych modeli biznesowych czy nowych konceptów. Jeżeli nie konkurują wartością, muszą konkurować ceną.
Coraz częściej dostrzegamy jednak zmianę kierunku dyskusji z ceny – na wartość, jaką dana inicjatywa czy inwestycja przyniesie. To bardzo pozytywne zjawisko. Pytanie o to, jaką przewagę konkurencyjną da zastosowanie czy wdrożenie nowych obszarów w stosunku do innych graczy na rynku europejskim, jest kluczowe. Ten trend w polskim biznesie to dla SAP bardzo pozytywna zmiana. Dostarczamy przecież awangardowe, stabilne rozwiązania biznesowe, wspierające kluczowe procesy oraz podejmowanie decyzji biznesowych przez klientów.
Z danych zebranych w naszym raporcie „Biznes napędzany cyfrowo. Rozwój w obliczu Przemysłu 5.0” wynika m.in., że powoli, aczkolwiek konsekwentnie, polscy menedżerowie zaczynają myśleć o tym, jaką wartość da się uzyskać z wdrażanego narzędzia, a nie tylko o tym, na ile uda się obniżyć koszty produkcji.
Wiadomo oczywiście, że chodzi o korelację zmniejszenia kosztów i zwiększenia przychodów. Natomiast wartość biznesowa wdrażanego rozwiązania jest coraz ważniejszym elementem i dyskusje z biznesem opierają się właśnie o nią. Pokazujemy zatem nie tyle koszty samego systemu czy wdrożenia, ile efekty, jakie zostaną wygenerowane dla przedsiębiorstwa. Kluczowe jest sprawniejsze i szybsze działanie firmy, adresacja kolejnych rynków zbytu, nowe obszary działalności, czy wejście do kolejnych krajów. Bardzo dobrze, że coraz więcej menedżerów decyduje się na tego typu dyskusje, a value business case jest istotnym elementem przy podejmowaniu decyzji.