Prof. dr hab. inż. Artur Podhorodecki, prezes QNA Technology, w rozmowie z ISBtech o rynku kropek kwantowych i planach rozwojowych spółki.

Na jakim etapie jest obecnie rozwój technologii kropek kwantowych?

Prof. Artur Podhorodecki: Kropki kwantowe zyskały renomę produktu masowego w branży wyświetlaczy, która z powodzeniem zaadaptowała je na swoje potrzeby m.in. jako technologia LCD-QDEL i QD-OLED. Kropki obecne w tych produktach są oferowane przez niemal wszystkie firmy z branży i już nie tylko w wersjach premium. Dotychczasowe wdrożenie dotyczy jednak tylko kropek czerwonych i zielonych. Dla tych kropek mocno przeskalowano moce produkcyjne, tak aby odpowiedzieć na ciągle rosnące zapotrzebowanie na wyświetlacze lepszej jakości.

Tutaj rozwój niebieskich kropek jest opóźniony względem dobrze rozwiniętych kropek czerwonych i zielonych. Jednak skuteczna komercjalizacja niebieskich kropek kwantowych, szczególnie w technologii QDEL, może wywołać rewolucję w branży, bowiem dzięki tej technologii będą mogły powstać wyświetlacze o lepszej jakości, niższym zużyciu energii i nowych możliwościach, jak elastyczne czy przezroczyste ekrany, przy znacznie niższych kosztach niż wyświetlacze OLED.

W tym roku na dużą skalę rozpoczęła się także produkcja i rozwój kropek czerwonych do
fotowoltaiki. Amerykański startup UbiQD podpisał umowę z First Solar, tamtejszą dużą firmą z branży solarnej, która będzie używała kropek do poprawy wydajności ogniw fotowoltaicznych i nie tylko. Jeśli ta współpraca wypali, prawdopodobnie kolejne firmy z branży pójdą tą drogą jak to miało miejsce w przypadku wyświetlaczy, co sprawi, że będzie to drugi tak duży rynek, na którym upowszechni się technologia kropek kwantowych.

Trzeci istotny obszar komercyjnej aplikacji kropek, zresztą w dużej mierze osadzony w Europie, to sensory. Kropki kwantowe mogą emitować także promieniowanie w zakresie podczerwieni, co sprawia, że są używane do poprawy czułości i do poszerzenia zakresu spektralnego kamer na podczerwień używanych w wojskowości, ale też w przemyśle – na przykład do kontroli defektów czy jakości żywności. Te działania są dziś we wczesnej fazie, powstały pierwsze prototypy i produkty demonstracyjne, ale rynek na pewno jest przyszłościowy.

Oprócz tego kropki wykorzystuje się nadal w branży biofotoniki czy diagnostyki, gdzie znalazły pierwsze komercyjne zastosowanie jeszcze przed wyświetlaczami. Jest to jednak rynek o nieco innej specyfice, mocno zróżnicowany produktowo, o znacznie mniejszych wolumenach per firma ze względu na specyfikę aplikacji.

Kropki kwantowe mogą znaleźć zastosowanie w różnych sektorach gospodarki. Dlaczego najwięcej uwagi poświęcacie branży wyświetlaczy?

Wyświetlacze to najbardziej dojrzały rynek, rozumiejący zalety kropek kwantowych, gdzie nikogo nie trzeba do nich przekonywać, trzeba tylko dostarczyć potrzebny materiał o oczekiwanych parametrach i zapewnić możliwość jego skalowania. W wyświetlaczach QDEL niebieskie kropki kwantowe to brakujące ogniwo niezbędne do komercjalizacji tej technologii, dlatego jesteśmy tam niezbędni. To duży rynek, który – co ważne – wciąż jeszcze się buduje, tym samym dając nam realną szansę na zaistnienie w łańcuchach dostaw dla gigantów z tej branży.

Dla porównania – żeby wprowadzić nowy, lepszy barwnik na rynku OLED-ów, trzeba dziś
walczyć ceną, ilością i zaistnieć tam jest już po prostu trudno, ponieważ emitery organiczne
w ogromnych ilościach produkuje mnóstwo firm na całym świecie, w tym ogromne koncerny chemiczne.

Ile wart jest ten rynek?

Rynek wyświetlaczy to gigant wart 150 mld dolarów. Trudniej natomiast mówić o potencjale
niebieskich emiterów – twardych danych, które mogłyby posłużyć za bazę do analizy, wciąż
jest niewiele. Pewien punkt odniesienia może stanowić najnowsza publikacja w branżowym
magazynie „Information Display,” gdzie podjęto bezprecedensową próbę zwymiarowania
rynku niebieskich kropek. W scenariuszu optymistycznym jego wartość określono na 1,1 mld dolarów rocznie. A warto dodać, że na ten moment mamy tam, łącznie z nami, zaledwie trzech liczących się graczy.

Wyświetlacze to nie tylko duże telewizory, ale też znacznie mniejsze ekrany w
samochodach, sprzęt AR/VR czy smartwatche. Jak ich upowszechnienie w różnych nowych obszarach rynku wpływa na wymagane parametry takiego sprzętu dziś, ale także w przyszłości? 

Ekspansja wyświetlaczy odbywa się obecnie w czterech głównych kierunkach: wyświetlacze
mobilne (wearables – w tym smartwatches, laptopy, telefony), wyświetlacze transparentne
(motoryzacja, przestrzeń publiczna), wyświetlacze pracujące w świetle dziennym oraz
wyświetlacze dużych rozmiarów (kina domowe, muzea, centra multimedialne). W tle rozwija się także technologia wyświetlaczy elastycznych oraz wyświetlaczy interaktywnych
(integracja matrycy wyświetlacza z matrycą sensorów).

Szczególnym przypadkiem wyświetlacza, który jest bardzo dużym napędem dla rozwoju branży, są okulary do rozszerzonej rzeczywistości (AR), wykorzystujące wyświetlacz mobilny, transparentny, który musi pracować w warunkach światła dziennego, w trudnych warunkach zewnętrznych. Taki wyświetlacz musi mieć bardzo wysoką rozdzielczość i pozwalać na konstrukcję produktu nie odróżniającego się wyglądem i wagą od zwykłych markowych okularów.

Na jakość wyświetlacza składają się cztery podstawowe parametry: jasność, odwzorowanie
kolorów, wydajność energetyczna i żywotność. Każdy z nich ma inne znaczenie w zależności
od zastosowania – w urządzeniach mobilnych priorytetem jest oszczędność energii, w
sprzętach używanych w świetle dziennym liczy się jasność i trwałość, a w domowych –
przede wszystkim jakość kolorów. Trzeba jednak pamiętać o jeszcze jednym czynniku: cenie, bo to ona w dużej mierze zdecyduje o upowszechnieniu się danej technologii.
Pod tym względem QDEL ma ogromną przewagę – w zakresie jasności i jakości kolorów, a
także wydajności energetycznej wyraźnie dystansuje OLED, a jedyną realną konkurencją pozostaje microLED. Ta jednak, mimo technicznych zalet, wciąż przegrywa na polu kosztów
produkcji.

Rynek nowoczesnych wyświetlaczy przywodzi na myśl głównie Azję. Czy to tam mieści się Wasz główny rynek zbytu?

Tak, Azja to dziś główny rynek zbytu dla naszych niebieskich kropek projektowanych pod
zastosowania w wyświetlaczach. Nad technologią QDEL pracują tam tacy giganci, jak
Samsung i TCL, ale także Sharp, BOE i Visionox.

Ogromną determinację w tych staraniach wykazuje chiński TCL, który zainwestował w
olbrzymią fabrykę do drukowania OLED-ów i posiada prawie wszystko, czego potrzeba, by
wytwarzać także wyświetlacze QDEL. To, na ten moment, wysuwa go w globalnym wyścigu
na czołową pozycję.

Warto jednak w tym miejscu zaznaczyć, że technologia QDEL w zakresie capexu (kosztu
budowy linii technologicznych) jest znacznie tańsza niż wszystkie inne do tej pory stosowane przez branżę, szczególnie w wariancie drukowania. To oznacza, że geograficzny układ sił w tym zakresie w przyszłości może się zmienić. Do tej pory podejścia do rynku wyświetlaczy nie zrobiły np. Tajwan, USA czy kraje europejskie, bo próg wejścia wynosił miliardy dolarów. W przypadku technologii QDEL mówimy o znacznie mniejszych budżetach, i są to kwoty, które rządy niektórych krajów czy prywatne organizacje mogą udźwignąć.

Niewykluczone też, że w przyszłości o rynek mocniej zawalczą Stany Zjednoczone, które w
ostatnim czasie uznały produkcję wyświetlaczy za strategiczną i także próbują odbudować
łańcuch dostaw, by odzyskać zdolność produkcji u siebie. Nikt nie chce komunikować się w
przyszłości z AI za pomocą woltomierza.

Jakie modele współpracy z partnerami stosujecie najczęściej i jak dalece zaawansowane są to aktualnie projekty?

Obecnie współpracujemy z dwiema grupami klientów. Pierwsza to firmy chemiczne,
podobne jak nasza, ale działające na znacznie większą skalę, z wypracowanymi relacjami. Na przeciwległym końcu łańcucha wartości znajduje się druga grupa naszych odbiorców – producenci wyświetlaczy (nie mylić z producentami telewizorów), którzy potrzebują odpowiedniego materiału do swojego sprzętu.

Współpraca na każdej z tych linii ma swoją specyfikę. Branża chemiczna jest zainteresowana parametrami naszego materiału, bo celem zazwyczaj jest zmodyfikowanie go i sprzedaż albo do swojego klienta w branży wyświetlaczy, albo na inny, dobrze rozpoznany rynek. Nasz materiał jest dla tych firm surowcem wejściowym do obróbki i są w stanie płacić za kropki, ponieważ jesteśmy z nim bardzo blisko ich końcowej potrzeby.

Z kolei dla producentów wyświetlaczy priorytetem nie są parametry naszych kropek, tylko
parametry, które ich urządzenie uzyska po zasileniu naszym materiałem. Ci klienci mają wielu dostawców i oczekują określonych wyników prototypów sprzętu. Testują nasz materiał w urządzeniu, co czyni wnioskowanie procesem bardziej złożonym, trwającym znacznie dłużej i pochłaniającym nieporównywalnie większe budżety. Stąd już samo nakłonienie takich firm do testowania urządzeń na bazie naszych materiałów stanowi ogromny sukces.

Charakterystyka tej współpracy powoduje jednak, że producenci wyświetlaczy nie są skorzy
do płacenia za materiał do testów. Nasze niebieskie kropki są obecnie testowane w końcowej aplikacji zarówno przez partnerów badawczych, jak i przemysłowych. U niektórych z nich urządzenia z naszymi kropkami osiągają wyniki dla niektórych parametrów lepsze nawet o 30 proc. niż z materiałem klienta. Intensywnie pracujemy nad tym, by poprawić ostatni z parametrów charakteryzujących wyświetlacz – tzw. czas życia. W ostatnich kilku miesiącach zwiększyliśmy go 5-krotnie, ale jeszcze trochę pracy przed nami, aby osiągnął on poziom wdrożenia produktu na rynek.

Kolejnym krokiem milowym będzie dla nas podpisanie Joint Development Agreement z
jednym z obecnych partnerów strategicznych, co oznaczałoby, że przypiszą oni do tego
projektu znacznie większe zasoby, a to istotnie zwiększy zapotrzebowanie na nasz materiał i przyspieszy prace komercjalizacyjne. To porozumienie może mieć charakter współpracy odpłatnej lub nadal nie, w zależności od tego, jaki cel długoterminowo chcemy osiągnąć.

Może więc oznaczać obłożenie linii produkcyjnej wynikające ze zwiększonego zapotrzebowania na materiał, ale jednocześnie nie musi być tożsame z uruchomieniem stałych wpływów z tego tytułu, co staramy się rzetelnie i konsekwentnie komunikować inwestorom.

Niekwestionowaną zaletą JDA jest natomiast to, że znacząco uwiarygadnia spółkę w kontekście komercjalizacji. Taką umową wchodzimy w fazę bardzo intensywnych starań producenta, żeby materiał dawał stabilne, oczekiwane efekty w urządzeniu końcowym. W tym modelu zwykle po roku czy dwóch lat zawiązywany jest kontrakt otwierający regularne finansowanie. To, czy wystąpi ono na wcześniejszych etapach – na przykład jako płatność powiązana z osiągnięciem istotnych kroków milowych – zależy od przyjętej strategii biznesowej i ustalonej formuły współpracy, a istotnym elementem w tej układance jest podział własności intelektualnej.

Jesteście jedną z nielicznych firm na świecie produkujących niebieskie kropki kwantowe. Skoro mamy w Europie unikalny know-how, czego brakuje, by pobudzić inwestycje w sektor wyświetlaczy na Starym Kontynencie?

Europie brakuje dziś spójnej, racjonalnej i sprytnej wizji rozwoju innowacji, opartej na długoterminowym, strategicznym myśleniu odwołującym się do faktów i danych w celu zabezpieczenia swojej pozycji w przyszłości. Zbyt łatwo ulegamy światowym trendom, do których realizacji nie mamy zasobów, przez co nie dostrzegamy tego, co mamy u siebie i co po doinwestowaniu, na jakie nas stać, może stanowić o naszej przewadze.

Czasami ważne jest posiadanie nie tyle samej technologii, co argumentów w negocjacjach pozwalających zabezpieczyć sobie dostęp do takiej technologii. Kartą przetargową może być wtedy dostęp do surowców lub materiałów. To materiały znajdują się na początku łańcucha wartości każdej innowacyjnej technologii. Dostęp do nowych materiałów to możliwość tworzenia nowych technologii oraz silne argumenty w rozmowach z dostawcami zaawansowanych technologii.

Nie mamy dziś w Europie odpowiednich środków ani kadr, żeby inwestować w produkcję
nowoczesnych wyświetlaczy, procesorów, ani wielu innych zaawansowanych technologii, ale
mamy u siebie know-how i potencjał intelektualny w zakresie technologii materiałowych
oraz ducha innowacyjności w tym obszarze. Stwarza to Europie realną możliwość
negocjacyjną w dostępie do innych technologii, którym trudno będzie na Starym
Kontynencie się rozwinąć. W mojej opinii jest to potencjał nadal niewykorzystany i często po cichu przejmowany przez firmy azjatyckie, rozumiejące znaczenie dostępu do materiałów.

Niebieskie kropki kwantowe są właśnie takim materiałem o znaczeniu strategicznym, bez
nich produkcja nowych wyświetlaczy QDEL po prostu nie jest możliwa. Rozwijają go na
świecie obecnie trzy firmy – włączając QNA. Stwarza to ogromne możliwości.

Uruchomiliście pilotażową linię produkcyjną. Czy to oznacza, że niebawem można
spodziewać się pierwszej komercjalizacji Waszego produktu? Od czego będzie zależał sukces na tym polu?

Linia Pilotażowa powstała, by móc potwierdzić naszą zdolność do skalowania technologii
niebieskich kropek kwantowych, redukując jedno z największych ryzyk w tej branży.
Pozwoliła nam ustalić po ile, w jakich ilościach i na kiedy możemy dostarczyć materiał, dając szansę na prowadzenie merytorycznych rozmów z klientami. Tym samym dokonaliśmy wizerunkowej transformacji ze startupu do małej firmy technologicznej, co znacząco poprawiło naszą wiarygodność podczas rozmów z potencjalnymi klientami. Odtąd możemy być rozpatrywani nie tylko jako dawca know-how, ale także realny dostawca materiału.

Dodatkowo budując linię, musieliśmy zastosować pewne uproszczenia w procesie, co finalnie pomogło nam również obniżyć koszt produkcji kropek. Dzięki linii wiemy, że mamy gotowość bojową do przyjęcia zamówień w ilościach pozwalających obsłużyć pilotażową linię produkcji wyświetlaczy na poziomie Gen4.5, tj. kilkaset tysięcy telewizorów 55” rocznie.

Jaki jest strategiczny cel spółki – pierwsza i dalej kolejne komercjalizacje kropek czy także poszerzanie oferty produktowej, a jeśli tak – to w którą stronę?

Spółka w pierwszej kolejności chce się rozwijać horyzontalnie. Chcemy zostać światowym
liderem w rozwoju i produkcji nanomateriałów nieorganicznych. Obecnie posiadamy w
ofercie półprzewodnikowe niebieskie kropki kwantowe dla zastosowań w wyświetlaczach o
bardzo wysokiej jakości. Jest to materiał dostosowywany do potrzeb klientów z branży
wyświetlaczy.

Równolegle prowadzimy prace rozpoznawcze dotyczące stosowalności naszych niebieskich
kropek oraz tuszów i fotorezystu na bazie tych niebieskich kropek kwantowych na innych
polach aplikacyjnych – w diagnostyce medycznej, optycznej komunikacji, mikrofotonice,
zabezpieczeniach antypodróbkowych czy fotowoltaice.

Przygotowujemy się też do rozpoczęcia zaawansowanych prac nad kolejnym nanomateriałem, przeznaczonym również dla branży wyświetlaczy. Celem jest przyspieszenie wdrożenia naszych niebieskich kropek kwantowych w branży wyświetlaczy – szczególnie u klientów mniej doświadczonych w tej technologii. W szczególności ma to zapewnić większą żywotność wyświetlacza poprzez dopasowanie naszych kropek do jego pozostałych warstw.

Czy tegoroczny debiut na głównym parkiecie GPW zmienił coś w percepcji inwestorów?

Ta zmiana okazała się szczególnie istotna z punktu widzenia inwestorów międzynarodowych, dla których główny rynek notowań jest formą potwierdzenia transparentności biznesu. Łatwiej im rozumieć reguły gry spółek giełdowych. Z naszego punktu widzenia główny rynek jest też lepszym punktem wyjścia do ewentualnych dual-listingów na zagranicznych giełdach. Oczywiście ułatwia też dostęp do dużych funduszy inwestycyjnych, a spółka zyskuje większą płynność i wiarygodność także u swoich klientów.

epoint
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najwięcej głosów
Opinie w linii
Zobacz wszystkie komentarze